20090828

Spocony Marcin?

Dziędobry, jako że dziwne pykające odgłosy w mych uszach nie pozwalają mi zasnąć [być może oznaczają one, iż niedługo ogłuchnę, więc jeśli macie mi coś epickiego do powiedzenia to lepiej się pospieszcie] stwierdziłam, iż zaszaleję i napiszę szaloną nocię!
Chciałam zwrócić uwagę na fakt, iż bardzo ale to bardzo boli mnie nos, który to został obity w niewyjaśnionych okolicznościach i teraz jest czerwony i pewnie będę miała garba i wszyscy będą mówić 'hej, wyglądasz jak czarownica!', co będzie dość przykre.
Poza tym właśnie wróciłam z koncertu Skinny Patrini, który był nieopisanie wręcz zajebisty. Co jest sprawiedliwym zrządzeniem losu, bo musiałam się bardzo namęczyć by dotrwać do północy, kiedy to wyśniony zespół wkroczył na scenę.
Poczynając od godziny 19tej kiedy to odwiedził mnie szanowny Pjotr, spędziłam wspaniałe chwile w kolejce, w Camelu, a następnie zyliard godzin na ławeczce nieopodal Sfinksa, czekając na mą nieokrzesaną przyjaciółkę Alucjusza. Powitawszy spóźnioną towarzyszkę, ruszyliśmy w kierunku małego molo, na którym śmierdziało brudnym morzem i ogólnie nic się nie działo. Potem udawałyśmy że wchodzimy do Sfinksa, ale jednak wróciłyśmy z powrotem na plażę, by w końcu, grubo po godzinie 23ciej, udać się do klubu, w którym właśnie radośnie pogrywał jakiś super punkowy support. Nazywali się chyba Gówno. I niestety, nie jest to śmieszne w momencie, gdy nazwa dokładnie określa jakość granej przez nich muzyki.
Noooo i wreszcie weszły gwiazdy wieczoru iiiiha! Była darmowa tequila i dużo fajnych efektów audiowizualnych łuhuhuhuhu ale impreza! Niestety zaraz potem musiałam się zwijać na kolejkę.
Po drodze spotkała mnie wspaniała przygoda, mianowicie zaczepił mnie śmieszny łysy pan, krzycząc 'Co to, Batman?', na co odpowiedziałam 'Nie, to taki sobie o nietoperz' [chodziło o mój naszyjnik]. Rozmowa rozwinęła się zahaczając o tematy tatuaży [uprzejmy pan miał bardzo ładny wizerunek Jokera na przedramieniu], chemii która rzekomo między nami zaistniała i, w końcu, pojawiło się pytanie: 'A mogę cię pocałować?'. Odrzekłam, że nie, i że tak, muszę już iść, pa, a po chwili jakiś wielce rozbawiony koleś spytał czy może on mógłby mnie pocałować na co odparłam iż mam niecałuśny dzień, sory, i ruszyłam w stronę Monciaka.
Czekałam na kolejkę miiiiiiiliard lat aż nareszcie nadjechała, skazując mnie na podróż w towarzystwie panów rozprawiających o rocku progresywnym, co było wyjątkowo żenujące i męczące.
Wreszcie dotarłam do domostwa, zjadłam jabłko i teraz sobie jestem o. Dziś urodzinxy taty, wielkie święto, 40tka!;O
Sto lat sto lat<3

3 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAA ZA CHUJA PANA nie wiedzialam, ze masz blogspota ;* ale smieszniutko piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. eeeeeeeeeeej czemu nie wspomnialas ze mnie spotkalas *chlip* ale itak cie kochusiam i cieze sie ze sie dobrze bawilas pszcz :*:*:*

    OdpowiedzUsuń

.